Teraz staną się one czy­tel­ne i za­wie­rać będą pełną in­for­ma­cję o pro­duk­cie, jego skła­dzie, war­to­ści od­żyw­czej, aler­ge­nach i kraju po­cho­dze­nia – in­for­mu­je „Dzien­nik Pol­ski”.
Dziś zda­rza się, że „jo­gurt tru­skaw­ko­wy” ma 0,05 proc. tru­ska­wek, zaś „pasz­tet z in­dy­kiem” – 0,02 proc. in­dy­ka. A do­wie­dzieć się o tym można z ety­kie­ty wiel­ko­ści pocz­to­we­go znacz­ka. Wy­so­kość naj­mniej­szych czcio­nek sto­so­wa­nych przez pro­du­cen­tów to… 0,1 mm. Teraz nie wolno bę­dzie użyć liter mniej­szych niż 1,2 mm (na drob­nych pro­duk­tach – 0,9 mm).
Or­ga­ni­za­cje kon­su­menc­kie cie­szą się z tego roz­po­rzą­dze­nia, ale część pro­du­cen­tów ma obawy. Je­że­li ktoś do­sto­so­wu­jąc ety­kie­ty do no­wych wy­mo­gów unij­nych po­peł­ni błąd, może pójść z tor­ba­mi - uwa­ża­ją. Ich zda­niem ry­zy­ko takie jest bar­dzo duże, bo ani przed­się­bior­cy, ani in­spek­to­rzy kilku in­spek­cji, któ­rzy będą ich wkrót­ce kon­tro­lo­wać i karać, nie w pełni wie­dzą, jak sto­so­wać nowe prze­pi­sy.