wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt :)

Ze strony : www.fanpop.com


Wszystkim sympatykom bloga życzę wesołych, rodzinnych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia ! 

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Szkodliwe substancje w zabawkach

Ze strony : http://www.ekonsument.pl

fot ze strony : http://www.pro-test.pl

Przed Bożym Narodzeniem sklepy z zabawkami przeżywają boom. Tymczasem wiele zabawek zagraża zdrowiu dzieci: klocki, puzzle, samochodziki, gryzaczki – niezależnie od rodzaju zawierają trujące związki chemiczne. To wynik testu 30 drewnianych zabawek przeprowadzonego przez niemiecką Fundację Warentest. Wśród przebadanych zabawek są również te dostępne w Polsce.

Małe części zabawek stwarzają bezpośrednie zagrożenie dla dziecka, które w najgorszym wypadku może się nimi udusić. Natomiast działanie szkodliwych substancji może być widoczne dopiero po wielu latach. Związki te znajdują się przede wszystkim w farbach, którymi zabawki są pomalowane, w sklejce i sznurkach.
 
Badacze wykryli w ramach testu między innymi policykliczne węglowodory aromatyczne (PAH), formaldehyd, nitrozoaminy i organiczne związki cyny – substancje rakotwórcze, mogące uszkadzać płód lub układ rozrodczy. Laboratorium wykryło w niektórych zabawkach również nikiel – silny alergen.
 
Alarmujące jest, że często farby, którymi były pomalowane testowane zabawki, zawierały jednocześnie po kilka trucizn. I tak na przykład w drewnianym pociągu firmy Eichhorn badania wykazały zawartość dużych ilości policyklicznych węglowodorów aromatycznych oraz NPEO (etoksylaty nonylofenolowe). Organiczne związki cyny i ołów znajdują się z kolei w samochodzie firmy Ostheimer, wyprodukowanym w Polsce na rynek niemiecki. Zaś w kolejce Brio wykryto naftalen i organiczne związki cyny. Szkodliwe substancje laboratorium znalazło także między innymi w zabawce z Ikei – w sznurku klocków z wózkiem Mula.
 
Niebezpieczne sybstacje wykryto także w magnetycznych puzzlach zwierzętach oraz drewnianym wagoniku ZOO sprzedawanych w sieci sklepów Tchibo. Magnetyczne puzzle są wykonane ze sklejki, z której wydziela się formaldehyd. Ten gaz jest podejrzewany o działanie rakotwórcze. Puzzle składające się z czterech zwierząt: pandy, papugi, hipopotama i tygrysa są sprzedawane w sklepach Tchibo za 39,95 zł.
 
Z kolei w żółtej farbie, którą pomalowane są elementy drewnianegowagonika ZOO, badanie wykryło znaczne ilości ftalanu diizobutylu (DIBP). Ten zmiękczacz może uszkadzać układ rozrodczy. Dzieci nie powinny mieć z nim styczności. Ponadto w barwnikach użytych w zabawce znajdują się szkodliwe dla środowiska etoksylaty nonylofenolowe (NPEO). Związki te są trujące dla organizmów wodnych. Gdy przedostaną się do środowiska naturalnego, przekształcają się w nonylofenol, który jest podejrzewany o uszkadzanie układu rozrodczego u ludzi. Drewniany wagonik ZOO składa się z pięciu figurek zwierząt i trzech elementów przedstawiających karmę. Jest sprzedawany w Tchibo za 69,95 zł.
 
Najgorsze jest to, że sami rodzice, wybierając zabawkę w sklepie, nie widzą, czy znajdują się w niej toksyczne związki. Tylko niektóre z nich wyczujemy nosem. Tymczasem podczas zabawy dzieci je wdychają, wkładają zanieczyszczone zabawki do buzi i dotykają je rączkami. To wystarczy, by niebezpieczne substancje przedostały się do ich organizmu.
 
W teście znalazły się też zabawki, które nie stwarzają żadnego zagrożenia dla zdrowia dzieci. To dowód na to, że da się wyprodukować bezpieczną zabawkę – bez użycia szkodliwych materiałów i bez drobnych części, które mogłyby zostać połknięte.
 
Wyniki testu obejmujące bezpieczne oraz niebezpieczne zabawki dostępne na polskim rynku, a także zabawkę wyprodukowaną w Polsce na rynek niemiecki, opublikowała Fundacja Pro-Test na swojej stronie internetowej.
 
Listę zabawek dostępnych w Polsce można znaleźć tutaj.
 

Na podstawie: Fundacja Pro-Test

Barszcz Czerwony KRAKUS




Skład: sok z buraków czerwonych odtworzony z zagęszczonego soku z buraków czerwonych (53,8%), woda, sok jabłkowy odtworzony z zagęszczonego soku jabłkowego, cukier, bulion warzywny, sól, przyprawy, kwas cytrynowy - regulator kwasowości, śladowe ilości glutaminianu sodu - wzmacniacz smaku, laktozy ( z mleka), soi oraz selera pochodzące z dodatków i przypraw. 

Kod kreskowy : 5900059303440
Wartość odżywcza w 100ml: 30kcal. 

Skorowidz: 
cukier... domowego barszczu nie dosładzam ... 

E 330 Kwas cytrynowy 
Ze strony Federacji Konsumentów ( http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=35 ) Otrzymywany na drodze fermentacji pleśniowej (Aspergillus niger) regulator kwasowości i przeciwutleniacz. Substancja występująca w przemianie materii człowieka. Tylko w bardzo dużych dawkach, które nie są stosowane w żywności, może powodować zaburzenia w przyswajaniu wapnia. Uważany za nieszkodliwą.


E621 Glutaminian monosodowy 
Ze strony Alergologia Info :http://alergologiainfo.pl/en/articles/item/10081/nadwrazliwosc_na_dodatki_do_pokarmow 

Glutaminian monosodowy (MSG) jest popularną substancją wzmagającą smak, dodawany do wielu pokarmów – występuje również naturalnie. MSG jest solą sodową jednego z głównych aminokwasów obecnych w ludzkim ciele i występuje naturalnie w praktycznie wszystkich pokarmach.Doniesienia o nadwrażliwości na MSG istniały od wielu lat. Klasycznym przykładem jest zespół objawów MSG, dawniej nazywany „zespołem chińskiej restauracji". Zespół ten charakteryzowały objawy takie jak: uczucie gorąca w obrębie pleców, szyi, przedramion i klatki piersiowej; zaczerwienienie twarzy i obrzęk; ból w klatce piersiowej; bóle głowy; nudności; uczucie mrowienia górnej połowy ciała i słabość; uczucie kołatania serca; drętwienie karku, rąk i pleców; skurcz oskrzeli (tylko u pacjentów z astma oskrzelową); senność [1].Prowadzono liczne badania by potwierdzić istnienie zespołu objawów MSG. Większość badanych nie doświadczało żadnych objawów lub nie było istotnych różnic w występowaniu dolegliwości po MSG w porównaniu z placebo. W badaniu 130 osób z subiektywnymi objawami po MSG, uczestniczącymi w podwójnie ślepej próbie kontrolowanej placebo, w której użyto aż do 5 g MSG podanego bez pokarmu – dolegliwości były częstsze w grupie z MSG (38,5%) w porównaniu z placebo (13,1%). Jakkolwiek, przy kolejnej próbie rezultaty były niezgodne i nie obserwowano pozytywnej odpowiedzi w sytuacji, kiedy MSG został podany z pokarmami [28]. Zespół objawów po MSG nie został więc dokładnie potwierdzony i zdarza się – jeśli w ogóle – tylko w sytuacjach ekspozycji na duże dawki, takie jak 2,5–3 g przy braku pokarmu.Spożycie MSG także było łączone z astmą oskrzelową. W literaturze medycznej donoszono o 29 przypadkach astmy oskrzelowej wywołanej przez MSG [29]. Istnieje tylko jedno doniesienie dotyczące astmy wywołanej przez MSG, która została potwierdzona w DBPCOC. Dodatnie odpowiedzi obserwowano po zastosowaniu dużych dawek MSG 2 g, albo więcej. W badaniu grupy 100 astmatyków (30 pacjentów z wywiadem ataków astmy po zjedzeniu pokarmów zawierających MSG i 70 astmatyków z brakiem objawów po spożyciu MSG) poddanych prowokacji z aż 2,5 g MSG, w porównaniu z placebo żadnej znaczącej odpowiedzi pod postacią znaczącego spadku FEV1 nie stwierdzono [30]. Podobnie Woods i wsp. nie stwierdził istotnego spadku FEV1 u 12 astmatyków z MSG w podwójnie ślepej próbie kontrolowanej placebo [31]. Wynika z tego, że nawet w przypadkach pozytywnie reagujących pacjentów istnienie astmy wywołanej przez MSG nie zostało ostatecznie rozstrzygnięte [24].Inne reakcje alergiczne także zostały powiązane ze spożyciem MSG, jednakże większość tych doniesień była albo incydentalna, albo została przeprowadzona z ubogim protokołem doświadczalnym. Kenney,[32] w podwójnie ślepej próbie kontrolowanej placebo nie potwierdził, aby MSG był przyczyną ostrych objawów u sześciu pacjentów zgłaszających historię ostrych reakcji przypisywanych MSG. Nie wykazano też, że MSG było przyczyną przewlekłej pokrzywki. U 65 pacjentów z samoistną pokrzywką przewlekłą 2 badanych miało pozytywną odpowiedź w pojedynczej ślepej próbie z dawkami aż do 2,5 g MSG, ale żaden nie odpowiedział w podwójnie ślepej próbie kontrolowanej placebo [33]. Van Bever i wsp. [34] donosili o dwóch przypadkach atopowego zapalenia skóry wywołanego przez MSG potwierdzonych w DBPCOC.Ostatnio MSG został powiązany z przewlekłym, całorocznym nieżytem nosa. Pacor i wsp. w swoim badaniu oceniał grupę 226 pacjentów z przewlekłym, całorocznym nieżytem nosa na podstawie podwójnie ślepej próby prowokacji kontrolowanej placebo po 1 miesiącu na diecie wolnej od dodatków od żywności [18]. Próba prowokacji z aż do 400 mg MSG wywołała objawy nieżytu nosa zarówno obiektywne (kichanie, wyciek z nosa) jak i subiektywne (blokada nosa, swędzenie nosa) wraz z 20% redukcją nosowej szczytowego przepływu wdechowego u 8 z 20 badanych, którzy odnieśli poprawę na diecie pozbawionej dodatków do żywności 


PODSUMOWANIE...
Gdyby wyrzucić cukier i glutaminian sodu (deklarowane są jego śladowe ilości) ... to skład byłby na medal... 
Ocena 10/10

poniedziałek, 16 grudnia 2013

GAŁKA LASKOWA FPUH "PŁAWECKI"




Składniki: ser podpuszczkowy (mleko, kultury bakterii mlekowych, podpuszczka, stabilizator : chlorek wapnia), sól.

Wartość energetyczna w 100g : 280kcal
Kod kreskowy : 5907786942140

Skorowidz:
E 509 - Chlorek wapnia 
Ze strony Federacji Konsumentów ( http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=35 ) "Syntetyczny wzmacniacz tekstury i stabilizator .Sól wapniowa kwasu solnego. Uważany za nieszkodliwy."  

Podsumowanie : 
Skład mnie przekonuje... dostaje ocenę 10/10





czwartek, 12 grudnia 2013

Wszystko o barwnikach spożywczych

Tekst i zdjęcia ze strony : http://www.odzywianie.info.pl/


"Bez barwników i konserwantów" - tymi słowami opatrzonych jest coraz więcej etykiet produktów spożywczych. Nazwa "konserwanty" od razu przywodzi nam na myśl wnętrze laboratorium czy szkolne lekcje chemii. Co jest jednak złego w barwnikach ? Czy naprawdę należy się ich stosowania obawiać ? Czy barwniki spożywcze można zrobić w domowym zaciszu ? Czy wszystkie są substancjami sztucznymi ? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie w niniejszym tekście.

Czym są barwniki spożywcze ?

   Barwniki spożywcze to substancje, chemiczne lubnaturalne, które nadają produktowi spożywczemu czy całemu daniu określoną barwę, która nie pochodzi z samego produktu czy jego składników bądź została, w czasie jego produkcji, utracona.

Warto wiedzieć, że np. kurkuma, suszona papryka czy szafran, jeśli stosujemy je z powodów innych niż nadanie daniu nowej barwy, czyli np. by zmienić jego smak, nie są uznawane za barwniki. Jest to mały niuans terminologiczny, a więc zwykła ciekawostka niezbyt wiele do tematu wnosząca. Niemniej jednak warto o takim rozróżnieniu pamiętać chociażby w kontekście uważnego i świadomego odczytywania zawartych na gotowych sklepowych produktach informacji. O tym jednak zaraz powiemy więcej ...

Podział barwników


   By dobrze poruszać się w świecie etykietek spożywczych produktów, należy zapoznać się z rodzajami potencjalnie znajdujących się w nich barwników oraz ich charakterystyką.

   Barwniki dzielą się na:

–    barwniki naturalne
–    barwniki identyczne z naturalnymi
–    barwniki syntetyczne organiczne
–    barwniki syntetyczne nieorganiczne

Barwniki naturalne i identyczne z naturalnymi

   Barwniki naturalne to barwniki pochodzenia roślinnego bądź zwierzęcego. Produkuje się je ekstrahując wybrane surowce z liści czy kwiatów roślin bądź np. ze zwierzęcej krwi. Poddany odpowiedniej laboratoryjnej procedurze wyciąg staje się gęsty i skondensowany. Można również nadać mu odpowiednią strukturę.

   Barwniki naturalne mają, oprócz swoich własnych nazw, przydzielony konkretny symbol zaczynający się od demonizowanego przez zwolenników zdrowego odżywiania "E" - są to symbole przydzielone dodatkom do żywności. I tak np. betanina (pozyskiwana z buraków) ma symbol E162, kurkumina E100, a naturalny karmel E160a. Warto zwrócić na to szczególną uwagę, gdyż barwniki naturalne nie są szkodliwe, co sugerowałaby np. ich sugerująca chemiczne pochodzenie nazwa.

   Barwniki zwane identycznymi z naturalnymi wytwarza się w procesach chemicznych, ale ich struktura jest dokładnie taka sama jak związków naturalnych.

Barwniki syntetyczne


   Barwniki syntetyczne organiczne są wykorzystywane częściej od barwników naturalnych, gdyż ich cena, ze względu na sposób ich pozyskiwania, czyli procedury laboratoryjne, jest niższa. Są również bardzo intensywne,  trwałe i odporne na np. obróbkę cieplną czy kontakt produktu z wodą. Barwniki syntetyczne to np. tartrazyna (E102), czerwień koszenilowa (E124) czy błękit brylantowy (E133).

   Do produkcji barwników nieorganicznych wykorzystywane są natomiast właściwości metali. Nieorganiczne barwniki syntetyczne to np. węglan wapnia (E170) czy wodorotlenek żelaza (E172). Barwniki wytwarza się również ze srebra (E174) czy złota (E175).

Barwniki spożywcze - zastosowanie

   Barwniki spożywcze znajdują szerokie zastosowanie w przemyśle cukierniczym - barwi się nimi lukry, kremy, biszkopty etc. Wszystkie te zabiegi mają na celu zwiększenie wizualnej atrakcyjności słodkości. Z tych samych powodów dodaje się np. do jogurtów, serków homogenizowanych etc. Czasami te, które teoretycznie powinny mieć smak np. truskawkowy, są po prostu zabarwione czerwonym barwnikiem, a zapach nadaje im zwykły aromat. Ponieważ smak i wygląd dania ma ogromny wpływ na to, jak będzie nam ono smakować, jogurt po małym, nazwijmy to z przymrużeniem oka, liftingu, zdaje się nam być naprawdę truskawkowym, mimo że z truskawkami niewiele ma wspólnego. Jak to mówią, nawet obok nich nie leżał ... Barwniki dodaje się również min. do "owocowych" napojów gazowanych.

   Tak więc barwniki nie tylko mogą uczynić nasz deser pysznie wyglądającym, ale faktycznie i pysznym. Dzięki odpowiedniemu ich zastosowaniu producenci mogą ukrywać przed nami, z czego produkt faktycznie jest zrobiony (czy może raczej bez czego ... ). Czasami ich działanie nie jest jednak aż tak inwazyjne i poprawiają jedynie intensywność naturalnych kolorów produktów, które te utraciły w wyniku np. obróbki termicznej. Barwniki znajdują się więc np. w daniach gotowych.

Domowa cukiernia


   Barwniki spożywcze stały się ostatnio niezwykle popularne wśród kulinarnych bloggerów i osób, które dzielą się zdjęciami przygotowywanych przez siebie przysmaków za pośrednictwem Internetu. Coraz atrakcyjniej wyglądające ciasteczka etc., kolorowe ozdoby na babeczkach, tęczowe torty podbiły serca gotujących internautów. Na internetowych aukcjach czy nawet w stacjonarnych sklepach kupić można już barwniki spożywcze w proszku czy żelu, w absolutnie każdym kolorze. Kiedyś zdobycie takich specyfików nie było takie proste, ale dzięki rosnącemu zapotrzebowaniu na produkty umożliwiające przygotowywanie coraz to atrakcyjniejszych dań, nie tylko przez owych bloggerów, ale również osoby, którym ich dokonania przypadły do gustu, sprawiło, że na rynku pojawiło się wiele nowych produktów należących do grupy spożywczych barwników, a ich cena jest coraz niższa.

   Warto zadać sobie pytanie, czy konieczne jest kupowanie gotowych barwników spożywczych. Przecież kiedyś można było poradzić sobie bez nich. Lukier na domowych ciasteczkach mógł być różowy, ale raczej nie przypominamy sobie, by nasza babcia miała gdzieś torebki z kolorowym proszkiem, dzięki któremu mogłaby barwić swoje wypieki. No właśnie, okazuje się, że, nawet jeśli nie chcemy czy nie mamy możliwości zakupienia sobie gotowych barwników, możemy wykorzystać naturalne produkty, o właściwościach których wiemy, ale niekoniecznie kojarzymy je z takim zastosowaniem.

Barwniki "domowe"


   By domowe wypieki czy słodkości miały odpowiedni kolor, do ich przygotowania możemy wykorzystać tradycyjne produkty o barwiących właściwościach. I tak:

   Do uzyskania koloru czerwonego wykorzystać można:

–    sok z buraków
–    sok wiśniowy
–    sok malinowy
–    pestki z granatu

    Sok z jagód natomiast pozwoli nam na otrzymanie koloru fioletowego, a sok ze szpinaku - zielonego (bez obaw- szpinak będzie w masie na ciasto czy lukrze niewyczuwalny). Żółcie i pomarańcze otrzymamy dzięki użyciu orientalnych przypraw jak np. kurkuma czy szafran, a brązową barwę nadadzą wszystkim znane kakao lub kawa.

   Wiadomo, że kolory uzyskane dzięki wykorzystaniu takich dodatków nie będą aż tak intensywne jak te otrzymane dzięki dosypaniu do np. masy na ciasto kupnego barwnika, ale będziemy mieć absolutną pewność, że będzie ono, po upieczeniu, pozbawione jakiejkolwiek domieszki tzw. chemii. Puśćmy więc wodze fantazji i bawmy się w kuchni, a efekty naszej pracy będą naprawdę zadziwiające

wtorek, 10 grudnia 2013

Papryka czerwona pieczona w zalewie.

Papryka czerwona pieczona w zalewie.



Skład : papryka (63%), woda, cukier, sól, czosnek, regulator kwasowości: kwas octowy.

Wartość energetyczna w 100g: 26kcal
Kod kreskowy : 3800018506245

Skorowidz: 
E 260 Kwas octowy 
Ze strony Federacji Konsumentów ( http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=35 )    
Wytwarzany metodą fermentacyjną (przez mikroorganizmy) regulator kwasowości i konserwant. Ma zdecydowanie kwaśny smak. Występuje w naturze. Skoncentrowany kwas może prowadzić do zniszczenia tkanek. Występuje w artykułach spożywczych wyłącznie w dawkach nie zagrażających zdrowiu. Uważany za nieszkodliwy.  

piątek, 6 grudnia 2013

Konserwanty zabijają powoli

Ze strony : http://m.interia.pl/fakty/news,nId,896044

Niedawno spotkałam lekarza medycyny sądowej z wieloletnim stażem. Jeden z tematów naszej rozmowy zapadł mi w pamięci najbardziej. Zwłoki wydobywane z grobów, w celu ekshumacji, trzydzieści lat temu i teraz, przechowywane w podobnych warunkach, zasadniczo różnią się stopniem rozkładu, mimo takiego samego czasu pozostawania pod ziemią. Obecnie stan zwłok jest nieporównanie lepszy niż kiedyś.

Coraz częściej rozmaici specjaliści twierdzą, że ilość konserwantów "pochłoniętych" przez nas w różny sposób podczas całego życia powoduje, że nasze ciała po śmierci rozkładają się o wiele wolniej i są, jak zwłoki faraonów, w pewien sposób zabalsamowane... Trucizny, toksyny i konserwanty otaczają nas wszędzie.
Będąc producentem, sprzedawcą czy innym usługodawcą, każdy z nas mniej lub bardziej zaangażowany jest w dystrybucję różnych substancji trujących - w pracy, w domu, w sklepie i na boisku, w szkole, szpitalu, kinie i na placu zabaw dla dzieci. I bynajmniej żadna z opisanych poniżej sytuacji nie jest niestety fragmentem thrillera medycznego...

Nieprzywieralne

Wiele lat temu górnicy, zanim weszli do kopalni, najpierw wpuszczali do niej kanarki. Jeśli ptaki zdychały, oznaczało to, że stężenie metanu jest zbyt wysokie i trujące również dla ludzi. W dzisiejszych czasach kanarki i papużki (również szczury i myszy) zdychają w oparach podgrzewanych patelni i garnków teflonowych, ale nasz instynkt samozachowawczy i zmysł obserwacji uległ niebezpiecznemu uśpieniu. Podobnie trujące działanie mają rozmaite opiekacze, samooczyszczające się piekarniki, blachy do pieczenia i inne przedmioty kuchenne pokryte teflonem.
U ludzi wdychanie oparów teflonowych (czyli oparów polimerowych) powoduje trudności z oddychaniem, przyspieszone bicie serca, dreszcze i bóle całego ciała. Szkodliwe opary związane z PFOA (substancja będąca chemicznym syntetykiem używanym do produkcji plastików, w tym teflonu) wydobywają się także z naszych mebli, dywanów, zasłon, ubrań, jedzenia i rozmaitych opakowań.
Stosuje się je najczęściej jako środek impregnujący, zabezpieczający przed poplamieniami lub przed niechcianym przyleganiem. Wszystkie te środki są mocno nadużywane i bez wystarczającego uzasadnienia stosowane, gdzie tylko się da.

Niepalne

Bifenyle (PCB) to kolejne związki wykorzystywane powszechnie i niestety powszechnie nas zatruwające. Ich główny składnik to brom, kiedyś używany głównie jako dodatek do benzyny ołowiowej. Jednak wraz z odejściem od tego rodzaju paliwa należało wykreować inne masowe zastosowanie tej substancji.
Dwubromek etylu zaczęto więc dodawać do pestycydów. Okazało się jednak, że jest to substancja rakotwórcza, że wywołuje mutacje i zatruwa wody gruntowe, dlatego zabroniono jej używania w tym celu. Postawiono w związku z tym na inne jego właściwości, a mianowicie zdolność spowalniania palenia, i zaczęto go dodawać do... ubrań, a głównie do piżamek dla dzieci!
Kreowanie popytu na rozmaite produkty przemysłu chemicznego niekoniecznie idzie w parze z etyką i zdrowym rozsądkiem. Z jednej bowiem strony spadła liczba śmiertelnych wypadków, w których ginęły dzieci od piżam zajmujących się ogniem, z drugiej jednak - równie szybko wzrosła liczba dowodów świadczących o mutagennym i rakotwórczym działaniu tego fosforanu.
Marketing związany z promowaniem tej substancji jest jednak na tyle skuteczny, że w 1996 roku popyt na nią wynosił 372 milionów kg, a w roku 2006 już 450 milionów kg!
Niestety, środki spowalniające palenie dodawane są do wielu mebli, materaców, pianek tapicerskich, obudów sprzętu RTV itp. PCB powodują wiele różnych nieprawidłowości, takich jak skrócony okres laktacji u matek, przedwczesne porody, zaburzenia neurorozwojowe, zaburzenia w rozwoju motoryczno-poznawczym, upośledzenie intelektualne u dzieci, a także podwyższone ryzyko zachorowania na raka.

Srebrne kulki

Używana była przez wieki jako amulet, dodatek do atramentu, medykament, substancja grzybobójcza oraz środek ułatwiający wydobycie złota i srebra. Powoduje uszkodzenia mózgu, zaburzenia ośrodkowego układu nerwowego, utratę pamięci, choroby serca, niewydolność nerek, uszkodzenie wątroby, raka, utratę wzroku i czucia oraz drgawki. Mowa oczywiście o rtęci.
W naszych czasach rtęć znalazła zastosowanie w elektryce, m.in. w lampach fluorescencyjnych i neonowych oraz w bateriach, papiernictwie, jako elektrolizer w zakładach produkcji chloru i wodorotlenku sodu, przy tworzeniu wszelkich termometrów, manometrów i barometrów, w stomatologii (amalgamaty), jako grzybobójczy i pleśniobójczy składnik farb i nawozów, jako środek konserwujący w szczepionkach dla dzieci i niemowląt, odkażający w kroplach do nosa oraz płynach do soczewek.
Pomijając wyjątkowo szkodliwy wpływ rtęci na ludzi organizm w bezpośrednim kontakcie (stłuczenie żarówki lub termometru starego typu), rtęć swobodnie przenika do środowiska naturalnego, kumulując się np. w mięsie ryb, takich jak tuńczyk, rekin, miecznik lub marlin. Jesteśmy narażeni na jej negatywne działanie niemal na każdym kroku, choć na szczęście ustawodawstwo wielu krajów każe ograniczać jej stosowanie lub zabrania używania we wspomnianych dziedzinach przemysłu.

Antybakteryjnie

Bakteriofobia to chyba najtrafniejsze określenie czasów, w których przyszło nam żyć. Triklosan to najczęściej stosowana substancja bakteriobójcza, używana niemal wszędzie - w kremach, w pastach do zębów, żelach do golenia, płynach pod prysznic i do mycia naczyń, bieliźnie, obuwiu, gąbkach, ręcznikach, materacach, zabawkach dla dzieci, zasłonach prysznicowych, tkaninach, wężach ogrodowych, ladach sklepowych, blatach kuchennych, deskach do krojenia, nożach, stosowany w laboratoriach, biurach, szpitalach, przedszkolach, jadłodajniach. Zasadniczo łatwiej powiedzieć, gdzie nie występuje, niż gdzie go można z pewnością znaleźć.
W większości przypadków zastosowanie Triklosanu jest niepotrzebnym nadużyciem, które nie dość, że powoduje na całym świecie powszechny wzrost oporności zarazków na jakiekolwiek, nawet najsilniejsze leki (w tym głównie antybiotyki), to jeszcze wywołuje różnorodne problemy zdrowotne u ludzi. Do tego należy dodać obserwację specjalistów ochrony zdrowia, iż mydło z triklosanem w dawkach mniejszych niż 0,3 proc. nie jest skuteczniejsze od zwykłego mydła, a oprócz tego używanie produktów przeciwbakteryjnych nie zmniejsza ryzyka pojawienia się symptomów jakiejkolwiek choroby zakaźnej.
Tak masowe stosowanie tej substancji oczywiście kończy się zanieczyszczeniem ekosystemów wodnych, a w następnej kolejności nas samych. Triklosan ma przede wszystkim negatywny wpływ na funkcjonowanie hormonu tarczycy.
Inna wykorzystywana antybakteryjnie substancja to srebro. Istnienie nanotechnologii pozwoliło rozdrobnić cząstki tego pierwiastka na mikroskopijne cząsteczki, aby swobodnie móc nim spryskać materiały powierzchniowe, ubrania, obudowy, np. lodówek, lub opakowania i pojemniki na żywność. Stworzono nawet pralkę z dodatkiem nanosrebra.
Problem polega jednak na tym, że nanosrebro jest 45 razy bardziej trujące niż zwykłe srebro. Niszczy pożyteczne bakterie w glebie i w oczyszczalniach ścieków. U ludzi ma negatywny wpływ na funkcjonowanie wątroby, komórek macierzystych i komórek mózgowych.

Chwastobójczo

Nawozy, herbicydy, pestycydy, insektycydy i tym podobne to jedna wielka tykająca bomba toksyczna. Owoce pozbawione robaków, lepsze plony, zdrowszy dom i bardziej mięsista wołowina to powody, dla których wiele osób skusiło się używać tych toksycznych substancji.
Niestety, na przykład rozmaite owady szybko uodporniają się na ich działanie, zmuszając tym samym do stosowania coraz większych i bardziej "zajadłych" dawek. Powodując wzrost zachorowalności wśród ludzi na raka, powodując upośledzenia neurologiczne i hormonalne, astmę, zahamowanie układu immunologicznego, zaburzenia płodności i uszkodzenia płodu, a nawet zespół nadpobudliwości psychoruchowej (ADHD), chorobę Parkinsona lub autyzm. Przy bezpośrednim kontakcie z takim pestycydem odczuwamy mdłości, migreny, wymioty, trudności z oddychaniem i koordynacją ruchową.

Epoka plastiku

Bisfenol A jest wszechobecny i wszechpopularny. To substancja będąca składnikiem większości przedmiotów wykonanych z poliwęglanów lub żywic epoksydowych. Bisfenol A stosowany jest przez największych i najbardziej znanych producentów.
Znajduje się w płytach CD, DVD, w butelkach, urządzeniach kuchennych, szkłach do okularów, butelkach dla niemowląt, kaskach, sprzęcie medycznym, komputerach, telefonach komórkowych, reflektorach, sprzęcie sportowym, a także w samochodach, samolotach, puszkach do konserw i stu tysiącach innych miejsc. Powoduje wiele chorób i dolegliwości, od nowotworów począwszy, przez ADHD i cukrzycę, na niepłodności kończąc.
Tych substancji jest oczywiście dużo więcej. Wymienione tutaj to tylko przykłady. Z jednej strony, niby możemy się cieszyć, że na skutek zanieczyszczenia olejem i ściekami chemicznymi nie płoną dziś rzeki, jak jeszcze w 1969 roku w Cleveland w Ohio, z drugiej jednak strony - musimy sobie zdawać sprawę z powolnego zabijania samego siebie, najbliższych, sąsiadów i innych ludzi.
W dzisiejszych czasach dbałość o własne podwórko to zbyt mało. Zanieczyszczenia i masowe stosowanie substancji toksycznych w jednym rejonie świata nie pozostaje bez wpływu na resztę kontynentów - na to, co jemy, czym oddychamy i co pijemy.
Czy istnieją jeszcze rodziny, w których ktoś nie chorował na raka, cukrzycę lub niepłodność? Prawie nie. Zatem każdy nasz codzienny wybór konsumencki, pracowniczy, rodzicielski czy jakikolwiek inny ma znaczenie.
Zacznijmy się interesować tym, z czego są wykonane przedmioty, produkty, które sprzedajemy, sprowadzamy, wytwarzamy i kupujemy, jak powstają, wymuszajmy na innych "zdrowe" rozwiązania, bądźmy odpowiedzialni wobec naszych dzieci.
Zadbajmy o możliwie najmniej toksyczne otoczenie w naszej firmie . Zaufajmy własnym instynktom, obserwujmy przyrodę. Dla naszych przodków obserwacja wyginięcia lub emigracji danego gatunku zwierząt była ważną i czytelną informacją. Przyszli archeolodzy, niestety, ustalając nazwy różnych epok, zamiast posługiwać się liczeniem słojów drzew czy warstw skał osadowych, będą używać nazw toksyn, królujących w danych okresach XX i XXI wieku...
Olga Dyżakowska
W artykule korzystałam z książki "Mordercza gumowa kaczka" Ricka Smith'a i Bruce'a Lourie'a

piątek, 29 listopada 2013

"Zamień chemię na jedzenie".

"Zamień chemię na jedzenie". Julita Bator najpierw wyleczyła dzieci, teraz napisała książkę o tym, czym się trujemy

O tym, że jedzenie może leczyć Julita Bator przekonała się na własnej skórze. Przez kilka lat myślała, że po prostu ma chorowite dzieci. Kiedy tylko zmieniła im dietę, infekcje przeszły jak ręką odjął. Spędziła godziny na wertowaniu etykietek i poszukiwaniu szkodliwych składników w jedzeniu. Teraz na podstawie swoich doświadczeń wydała książkę i radzi, jak "zamienić chemię na jedzenie".
Julita Bator, autorka książki "Zamień chemię na jedzenie"
Julita Bator, autorka książki "Zamień chemię na jedzenie" • arch. pryw. J.Bator

Już sam tytuł pani książki jest trochę przerażający – "Zamień chemię na jedzenie". To znaczy, że produkty, które wkładam w sklepie do koszyka nie są jedzeniem?

Nie wiem dokładnie, co pani do tego koszyka wkłada, ale jeśli zagłębimy się w skład poszczególnych produktów spożywczych, można się przerazić. Bardzo często nieświadomie nie kupujemy jedzenia, tylko produkty jedzeniopodobne, w których składzie dominują chemiczne dodatki, produkty które nasycone są pestycydami i metalami ciężkimi.

Pani też kiedyś się nimi odżywiała. Co sprawiło, że nagle zainteresowała się pani etykietami?

Wszystko zaczęło się od moich dzieci. Przez wiele lat bardzo chorowały, łapały wszystkie infekcje bakteryjne i wirusowe. Kupowaliśmy przez to masę leków, dzieci ciągle przechodziły terapie antybiotykowe i kuracje sterydowe, sami się od nich zarażaliśmy. Choroby mieliśmy w domu co kilka tygodni.

Co było przyczyną?

Długo nie wiedzieliśmy. Obstawialiśmy, że problem leży w jedzeniu, ale nie mogliśmy go zlokalizować.

Testy alergiczne?

Niczego nie wykazywały. Staraliśmy się więc wykluczać z diety kolejne produkty, eliminowaliśmy po kolei nabiał, słodycze. Ale to niczego nie zmieniało. Pięć lat temu wyjechaliśmy na urlop na Kretę. Uznaliśmy, że raz w życiu nie będziemy zadręczać siebie i dzieci i pozwolimy im jeść wszystko. Trudno, najwyżej to odchorujemy.

Nic takiego nie miało miejsca.

Dlaczego?

Zaczęłam przekopywać dostępną literaturę i okazało się, że na Krecie po prostu je się raczej nieprzetworzoną żywność. Pomyślałam, że to może być dobry trop, że to żywność przetworzona ma wpływ na ich choroby. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, kiedy zaczęłam eliminować takie produkty, dzieci przestały chorować.

U moich dzieci występowało zjawisko pseudoalergii – automatycznie reagowały na pewne składniki pożywienia, ale nie brał w tym udziału układ immunologiczny.

Co im szkodziło?

Na przykład glutaminian sodu, czy acesulfan K. Badania pokazują, że wszystkim to szkodzi w jakiś sposób, ale nie wszyscy reagują na to od razu.U moich dzieci miała miejsce natychmiastowa reakcja , więc teraz po prostu jedzą zdrowo.

Jak z normalnego żywienia przestawić się na żywność nieprzetworzoną?

Muszę przyznać, że nie było to proste. Wertowałam artykuły naukowe, czytałam książki. Pięć lat temu dostępnej literatury na ten temat było zdecydowanie mniej, niż dziś. Wiele porad dotyczyło eliminowania całych grup produktów, ale ja już stosowałam wcześniej diety eliminacyjne i wiedziałam, że nie tędy droga. Zaczęłam więc sama mozolnie wydeptywać ścieżki.

Na czym to polegało?

Zaczęłam na przykład czytać etykiety na produktach. Zastanawiałam się, czy składniki, które w nich znajduję są groźne dla naszego organizmu, więc po powrocie do domu czytałam o ich właściwościach. Szybko zaczęłam omijać te, które są groźne i wybierać te produkty, które są najmniej szkodliwe.

Jakie składniki zaskoczyły panią najbardziej?

Jednym z pierwszych tropów, na jakie wpadłam był benzoesan sodu, który podawałam dzieciom jako składnik leku na kaszel. Dziecko dostawało lek z tym składnikiem i zapadało na zapalenie oskrzeli – taka sytuacja powtórzyła się trzykrotnie, więc w końcu zauważyłam zależność. Kiedy wczytałam się w etykietę, okazało się, że u osób nadwrażliwych benzoesan sodu może wywoływać działania niepożądane. Drugim zagrożeniem dla mojego dziecka był słodzik, acesulfam K, także dodawany do leków.

Jak go wyeliminować?

Okazuje się, że jest wyjście – są zamienniki danego leku, które nie zawierają niepożądanego składnika. Zresztą szybko wyszło, że w moim otoczeniu kilkoro dzieci ma ten sam problem, tylko mamy nie wiedziały, że o to chodzi.

Rozumiem, że nie szukała pani tylko w lekach.

Oczywiście. Okazało się na przykład, że wiele barwników uznawanych za potencjalnie niebezpieczne znajduje się w produktach dla dzieci – płatkach śniadaniowych, jogurtach, serkach czy mlecznych deserkach. Warto je znać i wybierać świadomie produkty bez ich dodatku.

Producenci żywności na zarzuty o wykorzystanie niezdrowych składników, zwykle odpowiadają, że jedzenie jest przecież testowane, więc bezpieczne.

Tak, ale przecież producenci nie wiedzą, ile danego składnika jem w ciągu dnia. A ja nie chodzę z kalkulatorkiem i nie liczę, czy już przekroczyłam dopuszczalną dawkę jednego czy drugiego konserwantu. Obawiam się, że nikt nie ma nad tym kontroli i nikt nie wie też, jakie w dłuższej perspektywie ma to konsekwencje dla jego zdrowia. Nie wiemy, jak wpłynie na nas kumulacja różnych związków chemicznych.

My na przykład przestaliśmy kupować większość wędlin, bo jest w nich tak wiele chemii.

W mięsnym prosi pani o etykietkę?

Teraz rzadziej, bo mam swoje wydeptane ścieżki, ale kiedyś robiłam to bardzo często. W wędlinach jest bowiem wszelkie „bogactwo”, poczynając od glutaminianu sodu, przez azotyn sodu, białko sojowe. Mnóstwo niepotrzebnych rzeczy.

Da się jeszcze dostać wędliny bez takich dodatków?

To trudne, ale możliwe.

Zresztą w ogóle mało jest dziś produktów, które są prawdziwym jedzeniem. Mnie samej nie udało się wyeliminować pewnych składników, więc zaczęłam robić dużo żywności sama.

Na przykład?

Zaopatruję się w mleko prosto od krowy i robię sama jogurty. Sama piekę chleb, robię przetwory na zimę.

Skąd pani miała przepisy?

Część od mamy, część od teściowej. Ona przez wiele lat robiła sama śledzie, kiszoną kapustę. Zawsze mnie to dziwiło. Teraz przestało.

Dużo przepisów biorę z blogów, bardzo dużo zmieniam, robię po swojemu. Zamieniam na przykład mąkę pszenną na żytnią, albo gryczaną. Tę z kolei robię sama mieląc ziarna gryki w młynku do kawy.

To musi zajmować mnóstwo czasu. Ja staram się nie jeść najgorszych śmieci, ale i tak przeszukiwanie półek w sklepie trwa wieki.

To prawda, długo trwało zanim przewertowałam wszystkie etykietki.

Czyli nie ma nadziei…

Nie do końca, w mojej książce zebrałam już efekty tych poszukiwań, więc ktoś, kto teraz zacznie myśleć o zdrowym jedzeniu będzie miał o tyle łatwiej. Zamieściłam tam opisy składników najbardziej popularnych produktów, przepisy na własny ser, czy jogurt. Natomiast każdy musi sam stworzyć sobie własną listę bezpiecznych produktów dostępnych niedaleko domu, nauczyć się docierać do producentów zdrowej żywności.

Jak pani do nich dociera?

Na targu staram się wybierać warzywa od rolników. Kiedy widzę panią, która siedzi przy stoisku z małą ilością warzyw, podchodzę i pytam, czy to jej własne. Jeśli odpowie, że tak, umawiam się na stałe dostawy. Jeśli chcę zrobić przetwory, pytam, czy ma większą ilość danych owoców czy warzyw. Jeśli nie ma, to poleca mi swoją sąsiadkę. I w drugą stronę – ja polecam taką panią swoim koleżankom, które też starają się szukać dobrej żywności.

To nie jest trudne? W mieście tacy ludzie nie stoją na każdym rogu.

Na pewno jest to bardziej skomplikowane, niż zrobienie zakupów w supermarkecie, nie oszukujmy się. Ale można to robić do pewnego stopnia, na tyle, na ile to możliwe. Można też działać w kooperatywie – jeśli ktoś jedzie po pomidory na wieś, pyta, czy nie przywieźć też nam. Dzielimy się później kosztami transportu.

Wiele jest takich osób w pani otoczeniu?

Coraz więcej. Ludzie widzą nasze dzieci, które chorowały, a teraz nie chorują. Widzą, że mój mąż, który miał problemy zdrowotne, już ich nie ma. Że ja, która miałam bóle żołądka, też mam spokój. To do nich przemawia. Moja kuzynka jest wykładowcą na uczelni. Po tym, jak zaczęła myśleć o tym, co je, przyznała, że pierwszy raz miała semestr, w którym nie opuściła ani dnia zajęć. Nie chorowała ani ona, ani jej syn.

A do dzieci ta filozofia przemawia?

Tutaj faktycznie czasami jest problem, nie kupujemy im słodyczy, ani gotowych deserków na bazie mleka. Rozmawiamy z nimi dużo na ten temat, ale agresywna reklama robi swoje.

Ja natomiast stosuję drobne triki, które opisałam też w książce.

Jakie na przykład?

Moje dzieci dostają do szkoły tylko drobne pieniądze, które mogą wydać na wodę. Mamy taką umowę, mam nadzieję, że ją respektują. Jeśli idą na urodziny, proszę je, żeby nie objadały się chipsami, ani nie opijały colą. Pytają wtedy, czy mogą spróbować. No mogą, dlaczego nie?

Udało nam się wypracować taki model, w którym do nas do domu nie przynosi się słodyczy. Nie wszyscy to respektują, ale jeśli ktoś przyniesie jakieś dla dzieci, my je po prostu konfiskujemy. Jeśli ktoś chce sprawić im przyjemność, może przynieść owoce.

Najnowsze badania pokazują, co te wszystkie dodatki do żywności: konserwanty, aromaty, barwniki, wzmacniacze smaku i zapachu robią z naszym układem hormonalnym, jakie powodują problemy. Choćby ADHD. To dla dziecka prawdziwy dramat, że jest uspokajane na wszystkich lekcjach. A jakie ono ma być, skoro co przerwę je batona? Chcielibyśmy oszczędzić tego naszym dzieciom.

Z jednej strony zdrowie, ale z drugiej eko żywność do najtańszych nie należy.

To zależy, jak na to spojrzeć. Przestaliśmy na przykład wydawać naprawdę ogromne pieniądze na wizyty domowe, leki, lekarzy. To odciążyło budżet. Z drugiej strony warto teżwykazywać się gospodarskim sprytem . Bo, owszem, można kupić dobrą szynkę za 40 zł za kilogram, ale równie dobrze można kupić mięso surowe i samodzielnie je upiec. I zaoszczędzić 20 zł na kilogramie.

Tak samo jest z kawą. Jeśli ktoś pija kawę to lepiej zamiast kawy rozpuszczalnej sięgnąć po zdrowszą i tańsząziarnistą. Nie trzeba też wyłącznie kupować żywności nazwanej ekologiczną (choć i tę zdarzyło mi się kupić taniej, niż w supermarkecie). Ale i w supermarkecie da się trafić na dobre produkty, mam wśród przyjaciół wielodzietną rodzinę, której po prostu nie stać na ekstrawagancję.

Dzięki mojej książce udało im się po prostu zrobić zdrowsze zakupy zamykając się w dotychczasowym budżecie. To też sukces.

środa, 20 listopada 2013

Przesłodzone dzieciństwo - jak go uniknąć?

Ze strony Biokurier : http://www.biokurier.pl

Dzieci kochają słodycze. Tymczasem cukier w nadmiarze jest szkodliwy, powoduje otyłość i inne, poważne choroby. Aż 80 proc. dzieci je go za dużo. Cukier jest ukryty w wielu produktach żywnościowych. Łatwo więc przekroczyć zalecane normy spożycia – a to prowadzi do otyłości, cukrzycy, rozwoju próchnicy i wielu innych chorób.
Badanie „Kompleksowa ocena sposobu żywienia dzieci w wieku 13-36 miesięcy w Polsce", które przeprowadzono na reprezentatywnej grupie 400 maluchów, wykazało że już 90 proc. najmłodszych je za dużo soli, 80 proc. za dużo cukru, a ich dieta jest zbyt uboga w wapń i witaminę D.

Puste kalorie w liczbach

Z danych GUS wynika, że w 2011 roku jeden Polak zjadł 39 kg cukru w ciągu roku. W liczbie podanej przez GUS zawiera się to, co kupujemy w sklepie oraz dodajemy do jedzenia, ciast, jogurty, pieczywo, napoje. Sytuacja pogarsza się. Już większość maluszków w wieku 2 lat je codziennie słodkie przekąski popijając je słodzonymi napojami. Przyrost  dzieci z otyłością jest w Polsce większy niż w USA.

Słodki asortymen

W sklepikach szkolnych powinny znajdować się zdrowe produkty. Dzieci powinny mieć dostęp do: kanapek z ciemnego, pełnoziarnistego pieczywa, - owoców i warzyw, - ciastek owsiany, pestek (np. dyni), orzechów zamiast słodyczy, soków warzywnych i wody mineralnej zamiast gazowanych i sztucznie słodzonych napojów  - mówi Barbara Lewicka-Kłoszewska, Wiceprezes Fundacji Banku Ochrony Środowiska, która od kilku lat propaguje zdrowe żywienie wśród dzieci.
– W projekcie „Sklepiki szkolne - zdrowa reaktywacja”, który zorganizowaliśmy już po raz drugi, przyznajemy dotacje na przebudowę sklepików w taki sposób, by znalazły się w nich świeże i zdrowe produkty. W tym roku granty trafiły do 40 sklepików na terenie całej Polski. Trzecia edycja programu wystartuje wkrótce – dodaje Barbara Lewicka-Kłoszewska. 

Czytajmy etykiety


Dietetycy  nawołują, lekarze alarmują, a jednak polskie dzieci tyją. Producenci żywności stosują czasami metodę leanwashing, czyli zabieg marketingowy dający złudzenie, że produkty wydają się zdrowsze, niż są naprawdę (dietetyczne jogurty, cukierki z witaminami). Warto uważnie czytać etykiety. Producenci mają obowiązek wymienić wszystkie składniki, które znajdują się w produkcie. - Na stronie internetowej „Aktywnie po Zdrowie” można znaleźć specjalny poradnik, w którym rozszyfrowaliśmy wszystkie dodatki i konserwanty kryjące się pod skrótami z literką „E” – mówiAndrzej Pietrucha, Prezes Fundacji BOŚ.

Czy rodzice przesadzają?

Nastawienie oraz bezradność przeciętnego rodzica najczęściej nie sprzyja pozytywnym zmianom w diecie dzieci. Rodzice często nie mają świadomości, że dziecko powinno mieć tzw. „deficyt energetyczny”, czyli spalać więcej (głównie węglowodanów) niż przyjmuje. A potem zaczyna się szkoła i „kieszonkowe" na zakupy w sklepiku. W domu zaś, jeśli rodzice w ogóle gotują, obiadokolacja jest późno, a przedtem dziecko zapycha się chipsami. Urodziny często organizuje się w restauracji fast food. Przed mistrzostwami Euro w piłce nożnej idole reklamowali słodkie, gazowane napoje… Taka moda.  – Pamiętajmy, że rodzice i nauczyciele mają duży wpływ na odżywianie dzieci.
Pakujmy im do szkoły pożywne drugie śniadanie. Na pierwsze śniadanie nie podawajmy parówek lub białego pieczywa z szynką, ale:
- owsiankę z suszonymi owocami
- jajka gotowane na miękko
- warzywa
- koniecznie ciemne pieczywo
Unikajmy kolorowych, gazowanych napojów oraz chipsów. Zainteresujmy się tym jakie obiady wydaje szkolna stołówka. Miejmy świadomość, że jako rodzice, możemy wiele zmienić – apeluje Barbara Lewicka-Kłoszewska z Fundacji BOŚ.

Przesłodzony mózg

Nie każdy wie, że według niektórych badań, nadmiar cukru powoduje nadpobudliwość ruchową i obniżony iloraz inteligencji. Do takich wniosków – dotyczących diety małych dzieci i jej późniejszego wpływu na możliwości intelektualne – doszli australijscy naukowcy z University of Adelaide. Iloraz inteligencji ośmiolatków, które spożywały we wczesnym dzieciństwie dużo słodkich potraw i napojów był o dwa punkty niższy niż u ich rówieśników, którym ograniczano cukier. Potwierdzili to naukowcy ze Stanów Zjednoczonych. Opublikowali oni wyniki badań, z których wynika, że maluchy często karmione pizzą, ciastkami i frytkami miały IQ niższe nawet o 5 punktów. Trzeba wziąć pod uwagę, że w USA ‘śmieciowa’ dieta jest tania i najczęściej najgorzej odżywiają się w ten sposób biedniejsi, gorzej wykształceni mieszkańcy. Stąd też mniejszy nacisk na edukację, także żywieniową.
O ile doraźnie bardzo niewielka ilość węglowodanów dobrze wpływa na poziom energetyczny, to nadmiar zdecydowanie szkodzi. Zdecydowanie lepiej jeść produkty z węglowodanami złożonymi o długim czasie uwalniania. To prosta zasada działania organizmu: jeżeli uczeń zje słodycze (szybko przyswajalne węglowodany), to poziom cukru w jego krwi bardzo szybko wzrośnie, dziecko jest wówczas ożywione. Jednak opadnie równie prędko i początkowy przypływ energii zmieni się w uczucie zmęczenia, niepokoju, rozdrażnienie i trudności w skoncentrowaniu się w trakcie lekcji, czy przy odrabianiu zadania domowego.
O wspomnianych powyżej kwestiach cały czas mówi o tym także Grzegorz Łapanowski(przeczytaj nasz wywiad)w kampanii mającej poprawić jakość żywienia dzieci w szkołach i przedszkolach, o której więcej tutaj: http://szkolanawidelcu.pl/
źródło: Fundacja BOŚ

poniedziałek, 18 listopada 2013

Coraz więcej chętnych na ekologiczny drób, ale ceny wysokie

Ze strony Biokurier : http://biokurier.pl/aktualnosci/2304-coraz-wiecej-chetnych-na-ekologiczny-drob-ale-ceny-wysokie

Dostępność ekologicznego drobiu w Polsce trudno uznać za zadawalającą, ale jest coraz lepiej. O zaletach takiego mięsa i wyzwaniach dla producentów, w trakcie Targów Natura Food 2013 rozmawialiśmy z Piotrem Woźnickim, rolnikiem ekologicznym z Sątyrza (woj. Zachodniopomorskie).

Gospodarstwo ekologiczne „Sątyrz” oferuje ekologicznego kurczaka całego oraz w elementach – filet, udo , podudzie, skrzydełko, porcja rosołowa oraz podroby.

Czym takie mięso różni się od produktów konwencjonalnych?

- Od pierwszego nasze kurczaki karmione są paszą ekologiczną sprowadzaną z Belgii (W Polsce wciąż nie ma certyfikowanej wytwórni pasz). W połowie okresu żywieniowego do paszy zaczynamy dodawać ziarno mieszanki zbożowej , warzywa (głównie dynia , cukinia i odpady ogórka) , zielonkę. Przez okres min. miesiąca kurczaki mają dostęp do wybiegu o ile pozwalają warunki atmosferyczne. Jak jest zbyt zimno lub mokro to przebywają w kurniku. Ubój dokonywany jest w certyfikowanej ubojni i tam pakowany na tacki – tłumaczy Piotr Woźnicki

Ekologiczny chów drobiu


Obsada kurnika jak i wybiegu jest dostosowana do przewidzianych w regulacjach związanych z rolnictwem ekologicznym wymagań dobrostanu. - W jednym kurniku nie może być więcej niż 4800 szt. , natomiast w konwencjonalnych kurnikach obsada wynosi po kilkadziesiąt tysięcy szt. Kurczaki są chowane min. 81 dni a często dłużej – jak jest mniejszy zbyt to część kurczaków zostaje na następne tygodnie – w konwencji ubijany jest cały rzut po ok. 40 dniach. Także przyrosty w hodowli ekologicznej są dużo mniejsze – po ok. 90 dniach nasze kurczaki ważą ok. 1.5-2.0 kg natomiast w konwencji w wieku 45 dni osiągają wagę ok. 2.7 kg. Pasza używana w konwencji zawiera soje genetycznie modyfikowaną oraz antybiotyki. Natomiast w chowie ekologicznym dodatki te są zakazane – mówi Piotr Woźnicki.

Konsumenci chcą eko mięsa, ale cena to bariera

- Jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na drób ekologiczny to zapotrzebowanie jest moim zdaniem duże natomiast rzeczywisty popyt jest niewielki – mówi rolnik i wymienia przyczyny tego stanu rzeczy:
  • bardzo trudny chów (trzeba ponieść duże nakłady aby spełnić wymogi rolnictwa ekologicznego)
  • zbyt droga pasza, którą rolnicy muszą sprowadzać z zagranicy
  • brak ubojni – jest ich niewiele a koszty dojazdu (w przypadku Piotra Woźnickiego ponad 200 km dojeżdżać ) oraz uboju przy niewielkiej ilości kurczaków
  • niezbyt duża liczba sklepów ekologicznych mogących sprzedawać mięso
  • w sklepach ekologicznych jest sprzedawany konwencjonalny kurczak, np. pod nazwą kurczaka zagrodowego – jest trochę droższy od konwencjonalnego a nazwa sugeruje wiejskość, lokalność etc

Wymienione powyżej bariery powodują, że cena ekologicznego drobiu waha się między 25 a 35 zł. – To dla wielu klientów cena zdecydowanie za wysoka – mówi Piotr Woźnicki.

Oprócz ekologicznego drobiu, gospodarstwo ekologiczne w Sątyrzu posiada w ofercie ogórka kołobrzeskiego (produkt wyróżniany w trakcie Targów Natura Food) a także inne przetwory owocowo – warzywne dostępne w sprzedaży bezpośredniej. Strona internetowa gospodarstwa:www.satyrz.pl


Komentarz redakcyjny:
Ceny ekologicznego mięsa zawsze były wysokie i nigdy nie zrównają się do cen produktów będących efektem przemysłowego chowu. Szkoda jednak, że istotny wpływ na koszty mają czynniki, które nie powinny bardzo jej zniekształcać, czyli sprowadzana z Zachodu pasza (ciężko będzie „ruszyć” rynek jeżeli nie doczekamy się polskich producentów) i zdecydowanie za mała liczba małych ubojni (tu dodatkową barierą jest to, że taka ubojnia musi posiadać certyfikat). Dysponując lepszym zapleczem logistycznym producenci ekologiczni z pewnością mogliby zaproponować lepszą cenę za towar o tak samo wysokiej jakości – mam nadzieję, że właśnie w tą stronę sytuacja zmieniać będzie się w następnych latach.

Obecnie na polskim rynku, w szerszej skali, działa trzech producentów drobiu ekologicznego: Gospodarstwo ekologiczne Sątyrz, opisywana już na naszych stronach firma Rolmięs z Łabiszyna (woj. Kujawsko – pomorskie) oraz Zagroda  Łącka - gospodarstwo ekologiczne Romana Gorzkowskiego (woj. Mazowieckie).

Karol Przybylak

środa, 30 października 2013

LEON jabłko banan gruszka




Sok z jabłek, bananów i gruszek. Z soku zagęszczonego i częściowo z przecierów zagęszczonych. Pasteryzowany. Bez dodatku cukrów. Zawiera naturalnie występujące cukry.
Skład : sok jabłkowy (65%) z soku zagęszczonego i przecieru; przecier bananowy (25%), przecier gruszkowy (10%) z przecieru zagęszczonego, przeciwutleniacz - kwas askorbinowy

Skorowidz : 

E 300 Kwas askorbinowy Ze strony Federacji Konsumentów ( http://www.federacja-konsumentow.org.pl/story.php?story=35 ) Syntetycznie wytwarzana substancja o aktywności witaminy C. Stosowany jako przeciwutleniacz, stabilizator barwy i składnik wzbogacający. Ze względów technologicznych coraz częściej stosowany w przemyśle ! spożywczym. Przy ciągłym przedawkowywaniu (kilka gram dziennie) może przyczyniać się do powstawania kamieni moczowych w nerkach i pęcherzu. Hamuje niepożądane tworzenie się nitrozoamin podczas intensywnego ogrzewania (np. smażenia) wędlin z mięsa peklowanego. Uważany za nieszkodliwy.


PODSUMOWANIE : Jeden z najlepszych soczków dla dzieci jakie znalazłam... do tego smaczny :) Ocena 10/10

poniedziałek, 21 października 2013

Kawa z automatu groźna dla zdrowia


Tekst i zdjęcia ze strony : http://kobieta.onet.pl



Fachowcy od kawy ostrzegają. Jeśli chcemy być zdrowi, unikajmy kawy z automatu! Napój z maszyny to sama chemia.

Po szybką kawę z maszyny bezmyślnie sięga wielu z nas.
Ale uwaga! Lepiej tego nie pić! Na przykład cappuccino to nic innego jak cukier zmieszany z odtłuszczonym mlekiem w proszku, laktozą, syropem glukozowym i wręcz minimalną ilością kawy w proszku, do tego dochodzi jeszcze specjalny tłuszcz oraz wszelkiego rodzaju konserwanty. Na dodatek taki napój płynie do naszego kubka z tego samego przewodu co serwowana wcześniej zupa albo czekolada. – To, co proponują nam automaty z kawą, ciężko w ogóle nazwać kawą. Bardziej użyłabym słowa "kawo-podobne". W takich napojach jest bardzo mało kawy, która jest w dodatku słabej jakości - mówi Anna Pawłowska, baristka z Kafe Delfin w Gdańsku.

To jest w kawie z automatu:

1. Uwo­dor­nio­ny tłuszcz ro­ślin­ny - może pro­wa­dzić do raka je­li­ta gru­be­go, miaż­dży­cy, wy­le­wów i za­wa­łów serca 

2. Śro­dek prze­ciw­zbry­la­ją­cy - sto­so­wa­ny rów­nież jako śro­dek po­le­ru­ją­cy w pa­stach do zębów, w du­żych ilo­ściach może zmniej­szyć przy­swa­ja­nie skład­ni­ków mi­ne­ral­nych z po­ży­wie­nia 

3. Sta­bi­li­za­tor E-452 - po­li­fos­fo­ran, czyli syn­te­tycz­nie wy­twa­rza­ne sole so­do­we i wap­nio­we, które po­wo­du­ją na­si­le­nie oste­opo­ro­zy i pro­ble­my z prze­mia­ną ma­te­rii 

4. Sta­bi­li­za­tor E-340 - to sól po­ta­so­wa kwasu fos­fo­ro­we­go, po­wo­du­je ogra­ni­cze­nie wchła­nia­nia skład­ni­ków mi­ne­ral­nych i wi­ta­min przez or­ga­nizm 

5. Sól - po­wo­du­je nad­ci­śnie­nie, miaż­dży­cę i zwięk­sza ry­zy­ko za­cho­ro­wa­nia na cho­ro­by ser­co­wo-na­czy­nio­we, od­po­wia­da rów­nież za oty­łość i cu­krzy­cę.


czwartek, 17 października 2013

Rozszerzanie diety niemowlaka



Najdroższe mamy! Czy wiecie, że w ciągu pierwszych 6. miesięcy życia, dziecko podwaja, a około 12. miesiąca nawet potraja swoją masę urodzeniową? Nigdy później rozwój człowieka nie jest już tak intensywny, jak podczas pierwszych kilku miesięcy, dlatego też należy bardzo zwracać uwagę na produkty, które wprowadzamy do codziennej diety naszej pociechy. Przez pół roku Twoje dziecko jadło jedynie mleko, teraz przychodzi czas na zmiany w jego diecie. Początkowo może być trudno dziecku zaakceptować nowe dania, które mu zaserwujesz, gdyż zmienia się nie tylko smak, lecz także zapach i konsystencja posiłku. Nauka jedzenia pierwszej zupki może być długa i żmudna, ale nie należy się poddawać!

Kiedy zacząć?

Poszerzenie diety dziecka powinno przede wszystkim iść w parze z dojrzałością jego układu pokarmowego oraz coraz większym zapotrzebowaniem na składniki odżywcze. Mleko przestaje już zaspokajać potrzeby naszej pociechy. W drugim półroczu życia dziecka, możemy także zaobserwować doskonałe umiejętności żucia i gryzienia oraz coraz większe zainteresowanie jedzeniem i dlatego jest to doskonały moment na wprowadzanie nowości.

HM