środa, 16 maja 2012

Dlaczego Brytyjczycy są najgrubsi w całej Unii Europejskiej?


Jacek Pawlicki

Brytyjski resort zdrowia zaleca lekarzom, by w rozmowach z grubszymi pacjentami unikali słowa "otyły". Eksperci biją jednak na alarm: Wyspiarze źle się odżywiają i tyją na potęgę



Zamiast mówić pacjentom, że są otyli, lekarze w Wielkiej Brytanii mają uciekać się do politycznie poprawnych sformułowań typu "zdrowa waga". Albo ogólnikowo mówić, że trzeba zachować odpowiednie proporcje między wagą a wzrostem. Wszystko po to, by nie wprawić ich w kompleksy...

Choć te zalecenia opracowane przez komisję doradczą ministerstwa zdrowia media już wyśmiały, nadwaga i otyłośćto na Wyspach poważny problem. Badania unijnego biura statystycznego Eurostat dowodzą, że spośród 27 krajów UE najwięcej otyłych kobiet (nieco ponad 23 proc.) żyje właśnie tam. Jeśli chodzi o mężczyzn, Brytyjczyków wyprzedzają jedynie Maltańczycy.

Powody? Zła dieta, fatalne nawyki żywieniowe i słaba aktywność fizyczna.

22 tys. snacków 

"Daily Mail" podaje, że przeciętny Brytyjczyk zjada w ciągu życia ok. 22 tys. niezdrowych garmażeryjnych kanapek, snacków i porcji gotowego jedzenia odgrzewanych w mikrofalówce. W szkolnych stołówkach królują hamburgery, a na przerwach młodzież wcina bomby kaloryczne w rodzaju ciastek brownies. Narodowe danie - fish and chips, czyli smażony dorsz z frytkami - też nie należy do najzdrowszych.

O nadwadze mówi się, kiedy specjalny wskaźnik masy ciała BMI wynosi od 25 do 29,9. Otyłość zaczyna się wówczas, kiedy przekracza on 30, a tkanka tłuszczowa stanowi więcej niż 20 proc. całkowitej masy ciała u mężczyzn i 25 proc. u kobiet.

Epidemia otyłości 

- Owijanie sprawy nadwagi w bawełnę sprawia, że ludzie nie mają wyobrażenia, czym to grozi - twierdzi w rozmowie z telewizją Sky News Tam Fry ze społecznej organizacji Narodowe Forum ds. Otyłości.

Forum prowadzi od lat kampanię na rzecz zdrowszego odżywiania się. W zeszłym roku zaproponowało, by - wzorem Danii - opodatkować produkty zawierające ponad 2,3 proc. tłuszczu, np. mleko, śmietanę, masło, pizzę, olej. Na razie bez echa. 

Brytyjczycy mają świadomość problemu. Nie ma tygodnia, w którym media nie pisałyby o "epidemii otyłości" czy o "tykającej bombie zegarowej". Tabloidy w rodzaju "Daily Mail" nie przebierają w słowach i piszą wprost o "Tłustej Brytanii" ("Fat Brittain").

Z danych przedstawionych niedawno na europejskim kongresie we francuskim Lyonie wynika, że jeśli nic się nie zmieni, w 2040 r. w Anglii połowa mężczyzn w wieku 18-40 lat będzie otyła lub z nadwagą (obecnie ok. 20 proc.). Tymczasem w 1993 r. odsetek ten wynosił ledwie 10 proc.

Zjednoczone Królestwo ma też największy w Europie odsetek otyłych dzieci. - Jedno na troje do dziewiątego roku życia będzie cierpieć na nadwagę lub otyłość - tłumaczy w "Daily Telegraph" profesor Terence Stephenson, szef Royal College of Paediatrics and Child Health.

Coraz więcej Brytyjczyków dowiaduje się, że jeśli nie schudnie, grozi im miażdżyca, zawał serca albo wylew krwi do mózgu. Według Tima Marsha, eksperta National Heart Forum, jeśli się nic nie zmieni, do 2040 r. nawet dwie trzecie dorosłych kobiet i mężczyzn w Wielkiej Brytanii może cierpieć na cukrzycę typu drugiego.

Dramatycznie rosną koszty leczenia chorób wynikających z nadmiernej wagi. Według "Daily Telegraph" obecnie wynoszą one ponad 5 mld funtów rocznie, ale według prof. Stephensona mogą szybko podskoczyć do 10 mld.

Problem w tym, że na odwrócenie niedobrych trendów trzeba co najmniej 30 lat przemyślanej polityki i działań. Politycy, owszem, podnoszą temat otyłości, ale z reguły tylko w kampanii wyborczej. Tak było w 2005 r., kiedy rządzący laburzyści zaczęli mówić o zakazie sprzedaży śmieciowego jedzenia w szkolnych automatach, który nie do końca wypalił.

Jamie ratuje 

Tam, gdzie zawodzą politycy, może pomóc popkultura. Kampanię na rzecz zdrowych posiłków w szkołach prowadzi znany kucharz celebryta Jamie Oliver.

Niedawno napisał list otwarty do premiera Davida Camerona. Wezwał w nim rząd, by do szkół podstawowych wprowadzono obowiązkowe lekcje gotowania. Według Olivera walka z wynikającymi z otyłości chorobami cywilizacyjnymi musi iść w parze z kampanią na rzecz zdrowego odżywiania się i trybu życia zarówno w krajach bogatych, jak i biednych.



Najgrubszy Brytyjczyk 

Symbolem "tłustej Brytanii" jest 52-letni Paul Mason. Ten były pracownik Royal Mail zapadł na zespół przejadania się na tle psychicznym - nie był w stanie kontrolować napadów łakomstwa. W szczycie choroby ważył 444 kg, nie ruszał się ze wzmocnionego łóżka w domu w Ipswich. To w nim oglądał non stop telewizję, grał w gry komputerowe i jadł - codziennie trzy ogromne zestawy obiadowe plus słodycze i przegryzki. W sumie 20 tys. kalorii dziennie, gdy dorosłemu człowiekowi wystarcza osiem razy mniej.

W 2009 r. poddał się zabiegowi podwiązania żołądka i schudł do ok. 190 kg. Operacja kosztowała brytyjskich podatników ponad 40 tys. funtów, z czego kilka tysięcy poszło na wzmocnienie szpitalnej podłogi (szefostwo szpitala bało się, że się zarwie).
Źródło: Gazeta Wyborcza


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

HM